Prezentuję coś dla domu, a właściwie przed dom

Mój dom to moja twierdza

Może w czasach nieustannie drożejącego franka nie jest to już tak powszechne, ale w ostatnich latach przynajmniej w kręgu moich znajmowych, wciąż wszyscy się przeprowadzali i urządzali parapetówki. Wiadomo, że na taką imprezę wypada coś przynieść i to najlepiej coś ‘dla domu’ – eleganckie kieliszki, ciekawą grę albo nietypowy gadżet. Ale na tym nie koniec opcji prezentów na tę okazję. Zgodnie z pierwszą i najważniejszą zasadą mojej prywatnej teorii prezentowej, lubię prezenty, które nawet jeśli są praktyczne mają też w sobie coś pięknego. Taki może być nawet najprostszy z pozoru przedmiot, na który rzadko patrzymy stojąc przed drzwiami i czekając na ich otwarcie. Już wiecie o czym mówię?

W każdym przecież mieszkaniu czy domu, a właściwie przed nim musi znaleźć się wycieraczka. Czy nie jest przyjemniej gdy zamiast typowej szaro-burej, prawie niezauważalnej, zobaczymy coś kolorowego, ciekawego i śmiesznego? Taka wycieraczka może wręcz stanowić pewien manifest mieszkańców danego lokalu, na przykład jako sportowców, fanów określonego rodzaju kinematografii, wielbicieli łacińskich sentencji czy właśnie powyższego tradycyjnego angielskiego powiedzenia: “My home is my castle”. Takie wycieraczki możecie zobaczyć poniżej:

Oczywiście oprócz tych wzorów, jest jeszcze wiele innych możliwości, więc dla każdego nowego właściciela czterech ścian znajdzie się coś odpowiedniego, trzeba tylko poszukać. A później dostarczyć pod same drzwi!

P.S. Zdjęcia pochodzą ze strony www.czerwonamaszyna.pl/